Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Aktualności Ćwierć wieku na scenie operowej wymaga wielkiej samodyscypliny

Ćwierć wieku na scenie operowej wymaga wielkiej samodyscypliny

10341758_760836910614860_3621871821536374656_nZ Katarzyną Nowak-Stańczyk, śpiewaczką operową rozmawia Ewa Dobrowolska

 

 

 

 

Ewa Dobrowolska: - Od wielu lat mieszkasz poza Zduńską Wolą, ale to właśnie w rodzinnym mieście miałaś pierwszy kontakt ze śpiewem.
Katarzyna Nowak-Stańczyk: - Tak. Zduńska Wola, a dokładnie muzyczna edukacja, którą przed 40 laty rozpoczęłam w zduńskowolskiej szkole muzycznej miała ogromny wpływ na moje dalsze losy i na to, że związałam się ze śpiewem operowym.

Ewa Dobrowolska: - Naszym Czytelnikom wyjaśniam, że z Kasią znamy się od wielu lat. Razem uczęszczałyśmy do szkoły muzycznej, stąd mówimy sobie na per Ty. Ale wracając do muzycznych losów bohaterki. Twoja przygoda ze światem muzyki zaczęła się jednak wcześniej niż w szkole muzycznej?

- Wygrałam konkurs "Tomaszowska Wiosna". Ta wygrana pozwoliła mi podjąć naukę w Państwowej Szkole Muzycznej I Stopnia w Zduńskiej Woli bez egzaminów wstępnych. Rozpoczęłam naukę gry na fortepianie w klasie pani mgr Danuty Iwaśko - Czop. Potem cudowna Pani , nie żyjąca już Wanda Kałużna zachęciła mnie do śpiewu. Pomagała, motywowała, co miało wielki wpływ na to, że właśnie w tym kierunku podjęłam dalsze kształcenie w Akademii Muzycznej. A potem już była scena.

Ewa Dobrowolska: - I musimy o tym powiedzieć: w tym roku obchodzisz Jubileusz 25-lecia Pracy Artystycznej. Masz na koncie ponad 1.200 spektakli, w których zaśpiewałaś. Gratuluję!

- Ha, ha... Tak jakoś zleciało. Spektaklem, którym święciłam jubileusz na scenie opery bydgoskiej, była "Traviata". To bardzo wymagająca opera i bardzo trudna rola. Choć wydawać by się mogło, że po tylu latach już nie ma tremy przed występem, to oczywiście była i to bardzo duża - na widowni najbliżsi, studentki. Trzeba dać z siebie wszystko i jeszcze więcej. No i jeszcze jeden problem - 25 lat temu wymyśliłam takie koloratury w wielkiej Arii Violetty z I aktu (nikt na świecie tak nie śpiewa ), że teraz mam dość spore trudności stricte techniczne. Głos ewoluuje. Na przestrzeni tych 25 lat zaśpiewałam tak różnorodny repertuar, który pozostawił trwały ślad w aparacie głosowym. Na szczęście technika nie zawiodła i wszystko wyszło idealnie.

Ewa Dobrowolska: - Opowiedz, co zdarzyło się w twoim życiu przez te lata.

- Oj, działo się, działo. 14 lat związana byłam z Teatrem Wielkim w Łodzi. Ale w międzyczasie jeździłam na występy do Poznania i Bydgoszczy. A i jeszcze do Wrocławia. Była przygoda z Teatrem Roma w Warszawie. Przez 10 lat współpracując z Agencją Artystyczną Pro Musica z Wrocławia śpiewałam za granicą, w całej Europie - około 50 spektakli rocznie a czasem więcej.To było takie artystyczne wariactwo, bo mieszkałam wówczas w Zduńskiej Woli. Kiedy zrobiłam doktorat, nadszedł czas na podjęcie decyzji, co dalej? To była trudna, ale po latach myślę, że dobra decyzja. Zdecydowałam się na przeprowadzkę do Bydgoszczy. Na pracę w tamtejszej operze i Akademii Muzycznej. Choć szaleństwo logistyczne wciąż trwało. Bo przez pewien czas pracowałam także jako pedagog w Państwowej Szkole Muzycznej w Zduńskiej Woli i Teatrze Wielkim w Łodzi. Był okres, że związana byłam z czterema miejscami na raz. Wiele można wytrzymać, ale do czasu. Potem, wcześniej czy później odbije się to na zdrowiu. Wszystko ma swoją cenę. ja również ją zapłaciłam.  

Ewa Dobrowolska: - Jak wygląda dzień powszedni diwy operowej?

- Chyba nie ma w nim nic nadzwyczajnego. Pobudka o godzinie 7.30. Zazwyczaj budzi mnie mój kot. Mam pół godziny dla siebie - na kawę. Potem śniadanie, toaleta. O godzinie 9.30 jestem już w operze. Próba zaczyna się o godzinie 10 i trwa zazwyczaj do 14.00. Obiad, chwila wypoczynku w domu i znów opera. Od godz. 18 kolejna próba do godziny 22.00. Przed 23 jestem w domu. To czas na przygotowanie obiadu na następny dzień i na sen. Dodam, że często pomiędzy próbami w operze odbywam zajęcia ze studentami na uczelni. Oczywiście nie co dzień, ale zdarza się, że nawet w niedzielę musimy się spotkać, bo nie ma jak odpracować przełożonych zajęć. Studenci nie darują - to zajęcia, na których najbardziej im zależy. Poza charakteryzacją przed występem, jest jeszcze rozśpiewanie. To już na dobre wpisane jest w mój codzienny grafik. Opera jest niezmiernie wymagająca.  

Ewa Dobrowolska: - Wychodzi na to, że bycie śpiewaczką operową wymaga wielu wyrzeczeń? Trzeba ogromnej samodyscypliny, aby przetrwać w tym zawodzie tyle lat.

- Tak, na wiele rzeczy nie możemy sobie w tym zawodzie pozwolić. Już nie wspomnę o tym, że odpada picie alkoholu czy palenie papierosów. Wciąż trzeba dbać o zdrowie. Ja, zwłaszcza w sezonie jesienno - zimowym unikam wielkich skupisk ludzi. Unikam również pomieszczeń z klimatyzacją. Nie pijam zimnych napojów, w tym tych z bąbelkami. A jak już się rozchoruję, co niestety się zdarza - milczę. Z rodziną, ze znajomymi kontaktuję się za pomocą karteczek. Milczenie dla gardła śpiewaka jest najlepszym lekarstwem. Poza tym jestem kobietą. Sprawy kobiece też mają wpływ na emisję głosu, na sam śpiew, o czym wiele osób pewnie nie wie.  

Ewa Dobrowolska:- Czy zdarzyło się tak w twoim życiu artystycznym, że to właśnie choroba pokrzyżowała twoje plany zawodowe?

- Zapalenie tchawicy, zapalenie gardła zdarzało się. Z tym da się śpiewać. Często publiczność nie wie, że coś mi dolega. To lata praktyki i oczywiście sprawa doskonałej techniki wokalnej, choć bywa, że choroba nas pokonuje. Afonia zdarzyła mi się raz w życiu - na skutek zakrztuszenia. Wtedy śpiewać nie mogłam. Dla śpiewaka głos jest narzędziem pracy. Musi o niego dbać, jak pianista o swoje ręce a nawet bardziej. Przecież oprócz tego, że śpiewam to normalnie żyję, rozmawiam, śmieję się. W dzień spektaklu głos musi być świeży, wypoczęty. Wówczas wszystko jest dobrze.Nawet najtrudniejsze partie nie sprawiają trudności.

Ewa Dobrowolska:- Czego życzyć diwie operowej na przyszłość? Poza kolejnym spełnieniem przez następne 25 lat na scenie?

- Tego, czego tą drogą życzę wszystkim Czytelnikom - zdrowia i szczęścia. A ponieważ zbliżają się święta Bożego Narodzenia i Nowy 2015 rok - spełnienia wszystkich marzeń. Przy okazji, jak Czytelnicy siewie.tv będą w Bydgoszczy, zapraszam do tamtejszej opery.

 

Katarzyna Nowak-Stańczyk, śpiewaczka operowa pochodząca ze Zduńskiej Woli. Absolwentka Szkoły Podstawowej nr 11 i II Liceum Ogólnokształcącego, a także Państwowej Szkoły Muzycznej I i II Stopnia.Absolwentka łódzkiej Akademii Muzycznej, którą ukończyła z wyróżnieniem w 1989 w klasie profesor Jadwigi Pietraszkiewicz.W 1987 r. otrzymała nagrodę specjalną na Konkursie Wokalnym im. Ady Sari w Nowym Sączu.W 1990 r. została finalistką Międzynarodowego Konkursu Wokalnego w Pretorii (RPA). W 1992 r., podczas I Międzynarodowego Konkursu Moniuszkowskiego w Warszawie, wywalczyła Nagrodę Specjalną.W swym rozległym repertuarze posiada partie sopranowe w takich dziełach scenicznych jak: Czarodziejski flet, Cosi fan tutte, Don Giovanni oraz Wesele Figara Mozarta, Don Pasquale, Łucja z Lammermoor, Lucrezia Borgia i Anna Bolena Donizettiego, Traviata, Rigoletto, Nabucco, Bal maskowy i Trubadur -Verdiego, Semiramida, Turek w Italii i Cyrulik sewilski Rossiniego, Carmen Bizeta, Cyganeria, Tosca, Madama Butterfly Pucciniego, Eugeniusz Oniegin Czajkowskiego, Straszny dwór Moniuszki, Lakme Delibesa,Gioconda Ponchiellego, Jaś i Małgosia Humperdincka, Zemsta nietoperza i Baron cygański Straussa oraz Wesoła wdówka Lehára. Łącznie zaśpiewała w ponad 1.200 spektaklach. Ma na koncie wykonanie ponad 2.000 arii i pieśni różnych kompozytorów! Od 2003 roku związana na stałe z Operą Nova w Bydgoszczy.

Więcej o Katarzynie Nowak-Stańczyk także na: http://nowak-stanczyk.xorg.pl/

FOTO: archiwum prywatnej K. Nowak-Stańczyk

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u