Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Aktualności Z niższych sfer - Kasiarze z Wiejskiej

Z niższych sfer - Kasiarze z Wiejskiej

ZNIZSZYCHSFERMedia bardzo lubią kryzysy. Słowo kryzys bardzo dobrze się sprzedaje. To przecież zła wiadomość. Mówi się przecież, że nic tak nie ożywia gazety jak trup na pierwszej stronie. Jak tylko wydarzy się jakieś morderstwo albo zabójstwo, od razu jest na czołówce!

Kryzys finansowy z 2008 r. sprzedawał się jak świeża bułeczka. Powstało wiele artykułów, filmów dokumentalnych opisujących przyczyny, skutki, przebieg. Z drugiej strony nie ma się co dziwić, w końcu z systemu finansowego wyparowało tyle pieniędzy, że przeciętny Kowalski nie jest w stanie sobie tego wyobrazić. A jak to tego doszło? W tamtym czasie media obwiniały chciwość i podejmowanie nadmiernego ryzyka za wystąpienie kryzysu. Tyle, że to tak jakby obwiniać grawitację za katastrofy lotnicze.

Mało kto zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko zaczęło się od internetu. Kiedy świat opanowała euforia internetowa, na giełdach rosła bańka spekulacyjna, którą potem nazwano internetową. Każdy potrafi sobie wyobrazić bańkę mydlaną, dlatego ekonomiści nazwali to zjawisko bańką, a spekulacja to nic innego jak kupić taniej, sprzedać drożej, czyli dobry deal. Kto inwestował w internet robił dobry deal, ale do czasu, bo każda bańka pęka. Kiedy pękła, pojawiło się to, co lubią media, czyli kryzys. Jak pojawił się kryzys, to trzeba było ożywić gospodarkę, ale potem był zamach terrorystyczny. Dwa samoloty, dwie wieże, które runęły jak domek z kart. Amerykanie byli zdruzgotani. Cały świat na to patrzył. Nikt nie mógł uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Amerykanie wraz z WTC stracili jeszcze coś, pewną potrzebę. Było to poczucie bezpieczeństwa. Jak odbudować poczucie bezpieczeństwa? Budując domy i tak oto Amerykanie zaczęli budować kryzys. Zaczęło się niewinnie, a skończyło na malwersacjach finansowych. Jest taki film pt. : „Kasiarze z Wall Street”, w którym jest przedstawiona wielka machina oszustw finansowych pracowników w białych kołnierzykach, którzy tak naprawdę zarabiali miliony, wciągali każdy towar, uprawiali seks grupowy i bawili się na całego, bo z nudów nie mieli co robić z pieniędzmi. Dla zysku wykorzystano zwykła ludzką potrzebę - potrzebę posiadania domu. Najprostszy szwindel na świecie. Kiedyś usłyszałam taką niesmaczną prawdziwą historię. Sześcioosobowa rodzina, sami dorośli, mieszkała w 50-metrowym mieszkaniu. Jakoś nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić, ale tak było. Cztery kobiety i dwóch mężczyzn. Rodzice, syn z żoną i dwie dorosłe córki. Ustalili grafik do łazienki i toalety.

- Masz jeszcze pięć minut i moja kolej! - krzyczy siostra waląc w drzwi. - Nie da się załatwić w pięć minut! - słychać męski przez drzwi. - Jak tu się skupić na tym co masz zrobić, kiedy cię popędzają. O ile w ciągu codziennego życia jakoś ten grafik funkcjonował, o tyle zabawa zaczęła się kiedy wszyscy zachorowali na jelitówkę. Oni też mieli potrzebę. Ogromną potrzebę posiadania domu, oczywiście, oddzielnych mieszkań. Jeśli słyszy się taką historię, to można mieć wrażenie, że słusznie powstają takie programy jak mieszkanie plus. Takiej rodzinie rozwiązałoby to problem mieszkaniowy. Tyle, że jeśli mieszkają w województwie łódzkim, to musieliby się przeprowadzić, bo tego województwa nie ma w planach.

Kiedy w Stanach Zjednoczonych był boom na mieszkania, deweloperzy dostawali od rządzących ziemie za darmo, byleby tylko budowali nowe domy, a banki były pod presją udzielania większej ilości kredytów, nawet tych o wysokim stopniu ryzyka. U nas rząd szczyci się flagowym programem mieszkaniowym, ale ziemi za darmo nie rozdaje. Przyświeca im cel pomocy młodym polskim rodzinom, mniej zamożnym, ale jak na razie inwestycje zrealizowano tylko w dwóch miastach i patrząc przez pryzmat możliwości gruntowych, to daleko im do kasiarzy z Wall Street. Obiecywali 300 tys. mieszkań, ale póki co będzie 6 tys. Amerykanie wybudowali tyle domów, że do dzisiaj stoją tam pustostany. Może rząd bardziej przysłużyłby się tym młodym, poszukującym własnych czterech ścian, dając im bilet lotniczy. Tam domy już są. Masowa budowa mieszkań po niskich cenach, to brzmi jak „American Dream”. Tyle, że to „polish disaster”, ale nie bądźmy pesymistami. Przynajmniej nie grozi nam kryzys spowodowany boomem na rynku nieruchomości.

PS

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u