Ułańska fantazja u 10-latka. Spóźnił się na obiad. Wymyślił porwanie
Aby uniknąć kary za spóźnienie na obiad, 10-letni chłopiec, mieszkaniec Zduńskiej Woli, wymyślił sobie jako alibi porwanie. Tym samym postawił na nogi niemal całą policję w powiecie zduńskowolskim. Około godziny 20 w czwartek 26 kwietnia, na komendę zgłosiła się zduńskowolanka powiadamiając dyżurnego o uprowadzeniu jej syna. Jak wynikało z relacji kobiety, około godziny 13 wracając ze szkoły, idąc ścieżką miedzy blokami w stronę ulicy Wieniawskiego jej syn został uderzony przez znanego mu z widzenia chłopca. Gdy wywrócił się, napastnik wspólnie z czterema innymi chłopcami przeszukali go, związali mu ręce, a na oczy założyli opaskę. Następnie zaprowadzili go do opuszczonego budynku przy ulicy Złotej i tam go zamknęli.
Z relacji pokrzywdzonego wynikało, że w pomieszczeniu tym znajdował się inny chłopiec, który po około trzech godzinach pomógł mu rozwiązać ręce i razem uciekli z budynku. Taką wersję 10-latek powtórzył także policjantom tuż po "odnalezieniu". Wyjaśniając tę sprawę funkcjonariusze ustalali m.in. prawdopodobne motywy działania napastników, a także osoby, które pozostawały w konflikcie z nastolatkiem, czy jego rodziną. Następnie udali się z chłopcem do budynku, w którym był więziony. Wtedy pierwszy raz pojawiły się wątpliwości stróżów prawa, co do prawdomówności "porwanego". Również przesłuchani na tę okoliczność mieszkańcy pobliskich domów nie zauważyli takiego zdarzenia. Ponownie rozpoczęto rozpytanie chłopca. Po zadaniu kilku szczegółowych pytań przyznał się do kłamstwa. Nieletni nie spodziewał się, że mistyfikacja zostanie tak szybko ujawniona. Przyparty do muru przyznał, że grając po lekcjach w piłkę nożną zapomniał, że miał wrócić do domu na obiad i dlatego wymyślił historię z porwaniem i przetrzymywaniem w opuszczonym budynku. Materiały z wykonanych czynności trafią do Sądu Rodzinnego, który podejmie decyzję w sprawie środków wychowawczo-poprawczych wobec młodzieńca o takiej fantazji...
Ewa Dobrowolska