Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Felietony ZAGUBIENI NA PLACU CZERWONYM

ZAGUBIENI NA PLACU CZERWONYM

sieradzkie_peerelki2Bywa, że kiedy jem używając do tego sztućców kupionych onegdaj w Moskwie, przypominam sobie Kazimierza Maurera (zmarł w 2001 r.), wielkiego poetę ludowego sieradzczyzny, gawędziarza, którego czasem próbowałem nieudolnie naśladować.

 

Pana Kazimierza poznałem bliżej w maju 1985 r., podczas wyjazdu ekipy artystów z sieradzkiego do Sarańska w Mordwińskiej Autonomicznej Republice Radzieckiej. Gawędziarz z Babic pod Lutomierskiem, znakomicie posługujący się zarówno gwarą jak i językiem literackim, autor zbioru gawęd ,,Trzy palice w nosie'', był ozdobą towarzystwa. Mówił raczej niewiele, ale kiedy powiedział, warto było posłuchać. Przekonywał, że swego czasu zasłużenie był mocnym punktem programu ,,Wesołego Autobusu'', bodaj najbardziej znanej audycji Rozgłośni Polskiego Radia w Łodzi. Do tego spotkania znałem Go z występów na ludowych imprezach. Rozmawiałem z nim kilka razy, zaś on wiedział, że jestem dziennikarzem. Była więc okazja, abym mógł poznać bliżej tego niezwykłego człowieka.

Doszło do tego w dość nieoczekiwanych okolicznościach. W Moskwie, drugiego dnia podróży, znaleźliśmy się na Placu Czerwonym, gdzie zaparkowano autokar, którym poruszaliśmy się po mieście. Dostaliśmy dwie godziny na samodzielne zwiedzanie. Oczywiście, niemal wszyscy ruszyli do słynnego GUM-u (otwarty w 1893 r. Gławnyj Uniwersalnyj Magazin), gdyż nasze sklepy wyglądały wtedy znacznie gorzej. Mnie małżonka poleciła ,,...no i kup jeszcze jakieś ładne sztućce''. Łatwo powiedzieć, w sklepie o powierzchni dwóch, czy trzech hektarów z rosyjskim ,,niemnożko''.

Bardzo szybko zgubiłem się w tym ogromie, o znalezieniu stoiska ze sztućcami już nawet nie myślałem. Wtedy spotkałem Pana Kazimierza. Był równie zafrasowany: - Może redaktor wie, gdzie tu można dostać dętki do roweru ,,Ukraina''? - zapytał dodając, że nawet w Pabianicach nie ma tego rodzaju ogumienia. Odpowiedziałem przecząco i zwierzyłem się, że nie mogę znaleźć sztućców. Miałem szczęście, Pan Kazimierz wiedział, gdzie są, bo już kupił. Zaprowadził mnie do stoiska, a potem szukaliśmy razem nieszczęsnych dętek. Tak zapamiętale, że straciliśmy siebie z oczu.

Nadeszła pora powrotu na miejsce zbiórki. Jakież było moje przerażenie, kiedy nie znalazłem tam ani autokaru, ani nikogo z sieradzkiej ekipy. Rozpocząłem nerwowe poszukiwania, przemierzając ogromną płaszczyznę Placu Czerwonego. Nagle olśnienie; z daleka zobaczyłem znajomą sylwetkę w kapeluszu, w rozwianym ortalionowym płaszczu, z przerażeniem w oczach i ...ze skrzyżowanymi na piersiach, jak u niegdysiejszego kolarza, dętkami do roweru ,,Ukraina''. Padliśmy sobie w ramiona. Radość była duża, zwłaszcza, że Pan Kazimierz pamiętał, w jakim hotelu będziemy jeść kolację, zaś ja - z jakiego dworca odjeżdżamy do Sarańska i o której godzinie. To już było coś, bo autokaru nie znaleźliśmy. Co prawda, trudno było odwieźć Pana Kazimierza od pomysłu jechania metrem do hotelu, ale w końcu mi się to udało. Po próbach zakupu biletów i dowiadywania się, w jaki pociąg wsiąść, do hotelu pojechaliśmy jednak taksówką.

Takie przygody zbliżają. Od tego zdarzenia gawędziliśmy codziennie. Nie ukrywam, że jako domorosły gawędziarz, podpatrywałem Mistrza. Któregoś wieczora Pan Kazimierz przyszedł do mnie do pokoju przynosząc... buty-klapki. - Redaktorze, nie mogę patrzeć, jak pan się męczy, proszę chodzić w tym, stóp nie będą obcierać. Wzruszył mnie tym gestem niemal do łez. Cóż, niefrasobliwie założyłem na wyjazd nowe buty i już po dwóch dniach cierpiałem utykając. Aż do powrotu z Sarańska chodziłem w klapkach Pana Kazimierza. I teraz o nich pamiętam sentymentalnie. Zwłaszcza z radzieckimi sztućcami w rękach.

LEK.

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

Z krainy dowcipu

terkamichal24
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u