Z życia niższych sfer - Z natury źli
Stałam na przystanku i czekałam na autobus. Przystanek był niedaleko sygnalizacji świetlnej. Nagle podjechał samochód pod semafor. Zatrzymało go czerwone światło. Szyba od strony pasażera obniżyła i usłyszałam: - Lachujesz, pi...?
Nie wiedziałam czy płakać, czy się wściec? Zastanawia mnie, dlaczego mężczyźni są tacy źli? Czemu są takimi burakami i patrzą, ale nie widzą albo widzą to, co jest im wygodne? Tak łatwo przychodzi im ocenianie drugiego człowieka i nawet nie chodzi o stwarzanie pozorów czy stereotypowe myślenie, tylko zaspokojenie potrzeby poczucia bycia lepszym. - Nie będę sprzątał łazienki, bo się spocę – to mój ulubiony męski tekst. Zadaję wtedy pytanie: - A jakbyś się czuł, gdybym porozrzucała po całym mieszkaniu moje tampony i stwierdziła, że nie będę tego sprzątać, bo się spocę? Wymówki, wykręty i narzekanie. Dlaczego mężczyźni czasami utrudniają relacje?
Najczęstszą barierą komunikacyjną są emocje. Zdarza się, że pod ich wpływem i braku czasu na refleksję nie dopowiadamy czegoś co nam leży na sercu. Wtedy pojawiają się nieporozumienia. Gniew, miłość, nienawiść, lęk czy zakłopotanie mają wpływ na rozumienie cudzych komunikatów i na to, jak nasze słowa wpływają na innych. Aby zneutralizować skutki emocji w błędnej komunikacji, trzeba lepiej się poznać, zrozumieć własne nastroje. Świadomość tego jak nastrój wpływa na innych bardzo pomaga w komunikowaniu się. Ważne jest zrozumienie reakcji emocjonalnej drugiej osoby. Do tego potrzeba rozwijać zaufanie i otwarcie mówić o swoich emocjach. Każdy ma swój własny pryzmat patrzenia, a punktem odniesienia są własne wartości, doświadczenia życiowe czy wiedza. Sęk w tym, że wrażliwość pryzmatu jest subiektywna i często zniekształcana przez nas samych.
Często wracam do chwil, kiedy jako mała dziewczynka boso biegałam po łące. Beztrosko rozpędzałam się w obojętnie jakim kierunku, by potem zatrzymać się na chwilkę i poczuć zapach świeżego siana. Wracam do czasów, kiedy uwielbiałam wdrapywać się na drzewo, aby zobaczyć horyzont. Świat wydawał mi się wtedy ogromny, piękny i prosty. Chciałabym czasem mieć naiwność dziecka i patrzeć na życie przez różowe okulary. Zdarza się, że zazdroszczę małym dzieciom, że życie ich jeszcze nie zmieniło. Dziś moje błogie dzieciństwo stało się jedynie rozmytym wspomnieniem, a lekkość bytu tęsknotą, czasem niemożliwie niedostępną. Dlaczego? Bo spotykam mężczyzn, którzy są podli, nieuprzejmi i notorycznie narzekają. Z niczego się nie cieszą. Nie potrafią pozytywnie patrzeć na świat. Utrudniają relacje, pracę, życie.
Kiedyś ktoś powiedział mi, że ludzie są źli z natury. Nie ma ludzi z natury dobrych, bo wszyscy bez wyjątków są źli. Ciekawe, że większość osób, którym to powiedziałam, reaguje oburzeniem: „To nieprawda! Ja jestem dobry!”. Ale przecież po dłuższym zastanowieniu się złe emocje wychodzą z nas prawie każdego dnia i to z łatwością bułki z masłem. Łatwiej przychodzi powiedzieć komuś coś niemiłego niż miłego po to, żeby rozładować napięcie emocjonalne. Łatwiej być egoistą niż altruistą. Altruizm wymaga odwagi. Ekonomiczne reguły systemu opartego na nieustannej konsumpcji wprowadziły w nasze życie egoizm i niedobrą racjonalność. Często chęć posiadania przegrywa walkę z chęcią dawania. Czy to oznacza, że czyste naturalne dobro nie istnieje? Możliwe, że tak. Tyle, że ekonomia przewiduje jeszcze jedną ważną zasadę w tej kontrowersyjnej teorii. Mianowicie, każdy z nas ma wybór. Każda decyzja, każde działanie, każde słowo to własny niczym nieograniczony wybór, do którego masz prawo jako współczesny homo economicus. Wybór czy chcesz być dobry, czy zły.
PS