Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Młode Siewie "Wieśniara"

"Wieśniara"

PIORNIK1Jestem ze wsi. To widać, słychać… i może niekoniecznie czuć. Czy swoje pochodzenie uważam za wiochę? Nie, wręcz przeciwnie. Jednak bez wątpienia temat chłopskiego tabu wciąż funkcjonuje. Często śmieszy, ale w dużej mierze mija się z rzeczywistością… Jak wyglądają chłopi i chłopki XXI wieku? O zgrozo… normalnie. Edukujemy się, dostajemy do lepszych bądź gorszych szkół, co ambitniejsi idą na studia, lecz na własnej skórze mogłam odczuć poczucie odrębności, inności, w momencie gdy rozpoczęłam naukę licealną. Można nazwać to zderzeniem ze ścianą. Czy było to spowodowane tym, iż zahukana, ,,wiejska dziołcha’’ musiała codziennie jeździć do miasta? A może wyrosłam w przekonaniu, że jestem zbyt głupia na sieradzkie standardy edukacyjne? Nie. Po prostu, byłam ze wsi.

Nie uczęszczałam na korki jak inni, nie byłam dzieckiem prawnika, lekarza, dzieckiem z zamożnego domu. Po lekcjach leciałam na autobus, do domu było dwadzisćia kilometrów (są tacy, co mają ich nawet dwa razy tyle), nie do galerii, kawiarni. Uczniów ze środowisk wiejskich cechuje pewnego rodzaju niezrozumiana determinacja. Dlaczego? Bo edukacja to szansa. Dzięki niej można zobaczyć więcej, zdobyć zawód, o którym nasi dziadkowie czy rodzice mogli tylko pomarzyć. Mam znajomych mieszkających siedem kilometrów od najbliższego przystanku, znajomych mieszkających w internatach z braku dogodnego połączenia lub samej odległości od szkoły. Znam osoby, które muszą wstać po piątej rano, aby dotrzeć na lekcje o ósmej. Kontynuowanie nauki w mniejszym lub większym mieście dla osób z małych miejscowości często stanowi masę wyrzeczeń. Niestety, mało kto to dostrzega…
Życie w małej społeczności wpoiło we mnie wartości, które w mieście niekoniecznie spotykają się ze zrozumieniem, a wręcz z szyderstwem, niekiedy wprawiają rozmówców w osłupienie: „Dlaczego pieczesz ciasto sama!? Potrafisz takie rzeczy?”, „Po co gotować, zjedz na mieście.” Tradycje, wiara..., dla wielu kojarzą się one jednoznacznie z nietolerancją, szkalowaniem mniejszości kulturowych czy też seksualnych. Zapewne wiele osób uważa, że w obecnej sytuacji osoby wierzące znajdują się w uprzywilejowanej sytuacji. Otóż nie. Moim zdaniem, wygląda ona gorzej niż zazwyczaj. Zarówno katolicy, jak i ludzie pochodzący ze wsi automatycznie uważani są za średniowiecznych obłąkańców. Nie palimy na stosach. Świat się zmienia, wieś też. Wyjeżdżamy na wakacje w Polskę, coraz częściej za granicę (i nie jest to pielgrzymka do Watykanu czy do Fatimy). Rocznica ślubu w Wenecji, wycieczka do Chorwacji, Grecji? My też znamy te miejsca. Informacje nie są już pozyskiwane jedynie drogą pantoflową, poprzez plotki przy skubaniu pierza. Na wsi ludzie mają różnorakie zdania, niekoniecznie podzielają oni ślepo przekonania parafialnego proboszcza. Te czasy minęły lub w pewnych rejonach Polski odchodzą w niepamięć.
Wzajemne uprzedzenia moim zdaniem nie powinny mieć obecnie miejsca. Dlaczego jednak istnieją? Czy to rodzaj pewnej tradycji? A może po prostu strach przed nieznaną społecznością? Nie jest to tajemnicą, że wiele osób z dużych metropolii posiada działki w zapadłych wsiach, a wiejska młodzież z chęcią korzysta z miejskich atrakcji. Jedni mieszkańcy miast będą mieli ochotę na swojskie, zdrowe i jakże obecnie modne naturalne jedzenie pozbawione GMO, podczas gdy inni mieszkańcy wsi będą marzyli o wypadzie do pubu na zwykłego fast food‘a. Czyż w takiej sytuacji wzajemne uprzedzenia nie są delikatną hipokryzją? Jedno jest pewne – miasto bez wsi będzie głodować, a wieś bez miasta ulegnie monotonii.

Mi - La

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u