Gdzie te kobiety?
Są ludzie i ludziska. Ostatnio jednak doszłam do wniosku, że są kobiety i twory “kobietopodobne”. Produkt ten zawiera śladowe ilości wdzięku i naturalności. Jak te pierwsze stworzył Bóg (czy jak kto woli - po prostu mężczyzna), tak te drugie przypominają raczej produkcję. Masową w dodatku. Pewnie każdy chodź raz spotkał dziewczynę, której bał się dotknąć, bo spadające kilogramy pudru mogłyby zmiażdżyć
nogi.
Dawniej, by podobać się mężczyznom zakładało się spódniczkę (nie pasek materiału...), czółenka, a włosy spinało na przykład w kok. Wystarczyło odsłonić tylko trochę szyi, by wybranek serca nie mógł skupić się na kolacji. Dzisiaj włosy koniecznie trzeba utlenić (chodź zawsze może to być kolor wściekłego kruka). Buty muszą być toporne, a ich platforma ma mieć wysokość mniej więcej tej z uczelni, niczym katedra. Jeśli chodzi o szyję. Jaka szyja? Erotyzm może wzbudzić tylko konkretna część ciała. No... Na pierwszą randkę wystarczą prześwitujące majtki.
Żeby nie było posądzania o dyskryminacje czy nietolerancje, przyznam się. Zastanowiło mnie kiedyś, dlaczego niektóre dziewczyny wyglądają, tak jak wyglądają. Próbowałam zrozumieć, co nimi kieruje. Może spalona przez solarium skóra jednak jest ładna? Dla swojego dobra nie myślałam dłużej niż 5 minut, a wniosek wysunęłam jeden. Widocznie, gdy już diametralnie zmieni się swoje kanony estetyki na “dodowe”, trudno potem zauważyć granice. Granicę między byciem, a małpowaniem. To, że ktoś lubuje się w doklejanych rzęsach, a za wiadomości uważa portale plotkarskie, mogę jeszcze zrozumieć (mój rozsądek właśnie “wrzeszczy”), ale faktem pozostaje to, że dziewczyny nie narzekają na brak zainteresowania ze strony mężczyzn. Drodzy panowie! Co ma pomyśleć dziewczyna, która szanuje siebie i swoją naturalność? Że jest niepoważna, skoro myśli, że chłopaka znajdzie, bo podobają mu się jej oczy. Siłą rzeczy zmusza się ją, by też zaczęła rozlewać tusze, fluidy, a kolor garderoby zredukowała do jednego - różowego. “Gdy zaczęłam dbać o siebie, od razu znalazłam miłość”- powie odmieniona dziewczyna. Ot co. Nie wnikajmy co oznacza tutaj dokładnie słowo “miłość”.
Coraz więcej dziewczyn chce poprawić to, co matce naturze się nie udało. Tyle, że w ich przekonaniu nie udało się prawie nic! Pozostaje tylko nadzieja, że jest jeszcze taka, która podoba się sobie taką, jaką jest, i nie będzie zmieniała się tylko po to, by przykładowy “mięśniak” zwrócił na nią uwagę. Życie życiem...a plastik plastikiem. Tak nie było, jest, a czy będzie? Co dla kogo. Są przecież gusta i guściki.
Paulina Morawska