Jestem za, a nawet przeciw
Dzisiaj muszę napisać o węglu. To takie czarne dziadostwo, którym niektórzy muszą palić w piecu. Jeszcze niedawno płaciłem za tonę 300 złotych. Dzisiaj prawie 900. Zastanawiam się: jeśli koszt wydobycia jednej tony czarnego skarbu kosztuje 300 złotych, to dlaczego ja muszę płacić prawie 1000? Kto na tym zarabia?
Jestem zdecydowanie przeciwny górniczym strajkom. Wiem, że chłopaki w pięknych czapkach z pióropuszami żyją w swojej mentalności w czasach odległych, kiedy mieli to co chcieli. Szanowni Czytelnicy, pamiętacie GIEWEKSY. Kiedy w kraju nie było prawie niczego, górnicy mieli wszystko. Samochody, opony, akumulatory, kolorowe telewizory, sprzęt Hi Fi, pralki automatyczne, mieszkania i co tylko im na myśl przyszło. Ale to „se ne wrati”. Gospodarką zawładnęła obrzydliwa ekonomia. Węgiel sprowadzany z Rosji, Stanów Zjednoczonych, a nawet z Afryki Południowej jest tańszy niż ten wydobywany w kraju. Może więc koszty wydobycia są zawyżone. A może czapa w postaci zarządów spółek węglowych jest zbyt wielka i zbyt kosztowna? Dlatego proponuję. Oddajmy wszystkie kopalnie górnikom. Za darmo. Niech pokażą co potrafią. Niechaj kopią węgiel i sprzedają go taniej niż Rosjanie i Amerykanie. Nie będą wtedy strajkować i palić opony przed Sejmem. A polski podatnik nie będzie płacił kolejnych miliardów złotych na dofinansowanie nierentownych kopalni.
Margaret Thatcher słusznie powiedziała onegdaj. „Nie ma państwowych pieniędzy, są tylko pieniądze podatników - obywateli”. Inaczej mówiąc – nie ma nic za darmo. Jeśli ktoś tak mówi, to na pewno jest oszustem. Dlatego też nie wierzę w darmowe przejazdy autobusami komunikacji miejskiej. Bo za tę darmochę muszą zapłacić wszyscy mieszkańcy. Także ci, którzy nigdy nie jeździli autobusami MPK. Włos jeży mi się na głowie gdy widzę wielkie autobusy, w których jadą dwie, trzy osoby. Najczęściej w niedzielę. Do kościoła? Kto za to płaci? No pan, pani, my wszyscy.
Pieniądze publiczne powinny być wydawane ze szczególną troską. Wierzę w nowego prezydenta Sieradza, który policzy każdą wydawaną złotówkę. Dobrze się stało, że skończył się ośmioletni festiwal radości i uciech w wykonaniu prezydenta Walczaka. Bitwę pod Grunwaldem wygraliśmy w roku 1410. Nie musimy tego robić powtórnie i iść na wojnę z krzyżakami. Za to ponownie powinniśmy wymienić bruk w niektórych miejscach Starego Miasta zanim dojdzie do kolejnego nieszczęśliwego wypadku. We Wrocławiu już to robią! Pytanie rodzi się tylko jedno – kto zapłaci za ten koszmarny spadek po byłym prezydencie?
I pytanie na podsumowanie moich narzekań i utyskiwań. Dlaczego młodzi ludzie uciekają z naszego miasta? Niebawem może się okazać, że nie będzie nikogo, kto jako ostatni wyłączy światło.
(zyg)