Wiosna czai się za rogiem
Nie wiem jak Szanowni Czytelnicy, ale ja poczułem pierwszy powiew wiosny. Wprawdzie moi sąsiedzi codziennie rano muszą jeszcze skrobać swoje samochody, ale w miarę upływu kolejnych godzin robi się coraz cieplej.
Mój telewizor powiedział mi dzisiaj, że w najbliższych dniach temperatura wzrośnie nawet do 12 stopni! Nie jest to nic dziwnego, bowiem o tej porze w czasie studiów biegaliśmy do kwiaciarni w koszulkach z krótkim rękawem. W końcu 8 marca był za komuny jednym z ważniejszych świąt. Jak mawiano wtedy – rąsia, buźka, klapa, goździk - to zjawisko było wówczas obowiązkowe. No i obowiązkowy prezent dla pań, czyli pończochy lub rajstopy wręczane pracownicom przez samego dyrektora albo prezesa. Jakaż była to wtedy radość. Świętowali również panowie, którzy często gęsto wracali do domu chwiejnym krokiem dzierżąc w dłoni złamaną łodygę goździka. Łodygę, bo sam kwiat zgubił się gdzieś po drodze... Alkohol lał się strumieniami więc zdarzało się, że i panie bywały z lekka zanietrzeźwione. Cóż to były za piękne czasy. I komu to przeszkadzało?
W Polsce Międzynarodowy Dzień Kobiet powoli przechodzi w niebyt. Świętują go jednak nasi bracia Rosjanie, gdzie 8 marca jak dawniej obchodzony jest z wielką pompą i morzem alkoholu. A o ten nietrudno gdyż sprzedawany jest nawet w ulicznych kioskach. Plastikowy kubeczek ze ,,Stoliczną'' kosztuje doprawdy niewiele, a ile radości dać może. Powszechnym zwyczajem jest u naszych wschodnich sąsiadów zakup na tak zwaną spółę pół litra wódeczki przez zupełnie sobie obcych dwóch amatorów mocnych trunków i konsumpcja w pobliskim parku lub klatce schodowej. Właśnie dlatego niejedna Polka mawiała w desperacji: - Zdzisiu, ty nie pij jak Ruski...
Jeśli ktoś nie wie, jak pije się w Rosji, niechaj przeczyta znakomitą książkę Jacka Hugo Badera „Biała gorączka”. Piją wszyscy. Kobiety, mężczyźni i dzieci. Samo życie. Część z nich oczywiście zapija się na śmierć. Piją zwłaszcza tam, gdzie temperatura na zewnątrz spada do minus czterdziestu stopni. Jeśli pijana kobieta wychodzi na dwór żeby się wysikać i nie wróci po piętnastu minutach, nikt jej nie szuka. Wiadomo, zamarzła. Ale miało być o wiośnie. Więc będzie. Nietrudno jest zauważyć, że dnia nam przybywa. Radośniej się wstaje, bo już o szóstej rano robi się widno. Słońce zachodzi po osiemnastej. I w ogóle jest przyjemniej, bo dni nie są już takie ciemne jak zimą. Przyroda budzi się do życia. Co prawda dość leniwie, ale kwitną już przebiśniegi, a od sąsiadki dostałem kilka gałązek wierzby z kotkami. Znaczy, Palmowa Niedziela tuż, tuż. Pora wędzić szynkę na Wielkanoc. No i ptaki. Kto wstaje wcześnie może posłuchać ptasich treli. Z południa Europy przyleciały już kosy i drozdy, a i pszczoły zdążyły już zrobić pierwszy oblot.
No i chyba największa radość dla oczu każdego normalnego mężczyzny czyli dziewczyny i kobiety, które wreszcie powieszą swoje zimowe palta do szafy, żeby przez lato znowu przesiąkły zapachem naftaliny. Pokażą swoje wdzięki w opiętych bluzeczkach i krótkich spódniczkach. Żyć nie umierać! Moja koleżanka zawsze mówiła mi – wszystkiej wódki nie wypijesz i wszystkich kobiet nie uwiedziesz. Ale próbować trzeba. Więc kiedy, jak nie wiosną? W związku z powyższym wszystkim kobietom składam najlepsze i serdeczne życzenia z okazji ich wiosennego Święta. Niech się święci 8 marca. Ale jak mawiał pewien mędrzec – jeden dzień kobiety, cały rok mężczyzny.
(zyg)
PS. A swoją drogą – panowie, najlepsze rajstopy w sieradzkich galeriach, a goździki w kwiaciarniach.