Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Felietony ZŁOTA ODZNAKA DLA TOWARZYSZA SEKRETARZA

ZŁOTA ODZNAKA DLA TOWARZYSZA SEKRETARZA

sieradzkie_peerelki2W minionym systemie strach przed władzą I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR bywał wielki. Zwłaszcza u tych, których ,,być albo nie być'' związane było z dobrą wolą tegoż partyjnego funkcjonariusza. Działanie tego systemu zależności znakomicie obrazuje historia, którą opowiedział mi pewien znajomy, w połowie lat 80. - pracownik Wojewódzkiego Związku Spółdzielni Mieszkaniowych w Sieradzu.

 

Był rok 1986. Właśnie zbliżało się Walne Zebranie WZSM, na które postanowiono zaprosić I sekretarza KW PZPR w Sieradzu, Janusza Urbaniaka. No tak, ale zaprosić to nie wszystko, trzeba jeszcze dodatkowej celebry w trakcie, żeby nie skończyło się tylko na stosownym wystąpieniu sekretarza. Pomyślano więc żeby przyznać mu odznaczenie, a konkretnie - Honorową Odznakę Centralnego Związku Spółdzielczości Budownictwa Mieszkaniowego. Po sprawdzeniu okazało się, że można przyznać towarzyszowi taką odznakę, ale tylko srebrną, gdyż złota przysługuje wyłącznie wybitnym działaczom spółdzielczości mieszkaniowej. A takim tow. Urbaniak nie był. Po wypełnieniu koniecznych formalności, załatwiono więc srebrną odznakę. I dopiero wtedy, dosłownie na dwa dni przed walnym zgromadzeniem, powiadomiono o tym fakcie stosowny wydział w KW PZPR.

- Jak to srebrna, zahuczało w słuchawce telefonicznej, kiedy przekazywano tę informację pracownikowi wydziału. - Nie może być srebrna tylko złota, i nie mówcie mi tu, że nie można! Musi być złota, albo żadna inna, zrozumieliście! Nieżyjący już Gerard Wojnarowicz, wtedy pracownik WZSM, zrozumiał i pędem pognał z tą informacją (już problemem, bo chcieli dobrze, a nie wyszło...) do prezesa WZSM, Zbigniewa Kuleszy (też już nie żyje, a porządny był człowiek, podobnie jak wspomniany Gerard). Prezes popadł w panikę; co robić, jak to załatwić?

Na szczęście wspomniany Gerard Wojnarowicz miał bliską koleżankę w CZSBM w Warszawie, koleżankę, która Go bardzo lubiła. Zadzwonił przedstawiając sprawę jako ,,gardłową'', poprosił i załatwił. Następnego dnia legitymacja i złota odznaka czekały w Warszawie. Mój znajomy, który opowiadał mi tę historię, dostał służbowy samochód i pojechał do stolicy. Jakież było jego zdziwienie i wręcz rozpacz, kiedy okazało się, że... legitymacja nie jest podpisana przez przewodniczącego Rady Nadzorczej CZSBM, a ten mieszka... w Zielonej Górze. Mój znajomy zadzwonił do prezesa Kuleszy z pytaniem, co robić? Odpowiedź była krótka: - Jechać do Zielonej Góry i załatwić sprawę, bo jutro walne i złota odznaka musi być z podpisaną legitymacją! Pojechali.

Kiedy znaleźli w Zielonej Górze mieszkanie poszukiwanego przewodniczącego, okazało się, że ten przebywa... w swoim domku letniskowym w Drzonkowie, też kawałek drogi. Pojechali i tam. Po krótkich poszukiwaniach znaleźli przewodniczącego. Ten okazał się nader uprzejmym człowiekiem; zrozumiał wyjątkowe okoliczności sprawy, legitymację podpisał i jeszcze ugościł zdrożonych. I w taki sposób tow. Urbaniak otrzymał następnego dnia złotą odznakę. Wszyscy byli zadowoleni, bo walne zebranie przebiegło zgodnie z przyjętym harmonogramem. Udało się! Po dwudziestu latach zadaję sobie pytanie: Czy tow. Urbaniak zasłużył na złotą odznakę, chociaż nie był wybitnym działaczem spółdzielczości mieszkaniowej? Szanownym Czytelnikom może wydać się to dziwne, ale sądzę, że zasłużył, bowiem w żadnym z ,,minionych okresów'' nie wybudowano w Sieradzu tylu mieszkań, jak w latach 80. Zatem wyprawa do Zielonej Góry i Drzonkowa, jakby rodem z ,,Misia'' Stanisława Barei, nie była zupełnie bezsensowna...

LEK.

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u