Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Felietony Trafiony jazzem w samo serce

Trafiony jazzem w samo serce

sieradzkie_peerelki2W tej muzyce jest wolność! Choć powstała z niewoli, z utrudzenia, ale jako promyk wolności, marzenia o szczęściu w chwilach radości, które dawała i daje ta magiczna muzyka. Daje zarówno tym, którzy ją tworzą, wykonują, tym którzy jej słuchają, a zwłaszcza tym, którzy przy niej tańczą. Dziś będzie o jazzie! O jazzie towarzyszącym mi od dzieciństwa. O jazzie, którego moje początki przypomniał mi znakomity film Janusza Majewskiego ,,Ekscentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy''.

Dopiero w wieku dojrzałym, czyli całkiem niedawno zrozumiałem, że dla pokolenia Kolumbów i następnych, jazz był tym, co pomagało przeżyć ciemne lata stalinizmu i stęchły okres ,,małej stabilizacji'' Gomułki. Byłem wtedy dzieckiem. Ale gdzieś tak w roku 1967 wpadła w moje ręce płyta z jednego z pierwszych Jazz Jamboree, bodaj z roku 1956 lub 1957 z Sopotu... Właśnie tam po raz pierwszy w powojennej historii Polski odbył się festiwal jazzowy - I Ogólnopolski Festiwal Muzyki Jazzowej w Sopocie. „Pragnienie powojennego pokolenia, aby uczestniczyć w tworzącej się kulturze i czerpać ze wzorów sztuki zachodniej, zaczynało powoli brać górę nad szarością i beznadziejnością, wywodzącą się z indoktrynacji reżimowej. I oto cud się stał" – wspominał tamte czasy saksofonista Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, leader Melomanów, który podczas „pierwszego Sopotu” poprowadził nowoorleański pochód.

W 1958 r. w Centralnym Klubie Studentów Politechniki Warszawskiej ,,Stodoła, który mieścił się wówczas jeszcze w pierwszej siedzibie przy ul. Emilii Plater, „Jamborka” po raz pierwszy zagościła w Warszawie. Organizatorem był Hot-Club ,,Hybrydy''. Festiwal pod nazwą „Jazz 58” trwał od 18 września do 21 września. I właśnie komunikatu – zapowiedzi festiwalu słucha w radiu leżący w szpitalu główny bohater filmu ,,Ekscentrycy'', polski muzyk z armii Andersa, który zdecydował się na przyjazd do Polski. I przyjechał, do siostry, lekarki-stomatolog, która pracowała wówczas w Ciechocinku. I tamże rozgrywa się akcja tego komediodramatu, który spowodował moją nostalgię za czasami, kiedy zaczynałem słuchać jazzu. Byłem wtedy bardziej zafascynowany rock and rollem, zwanym ,,dzięki'' towarzyszowi Gomułce big beatem, czyli mocnym uderzeniem, ale jazz był znacznie bardziej tajemniczy i wciągający. Słuchałem wtedy Radia Luxemburg, ale także Wolnej Europy, bo była tam lista przebojów, Studio radiowe Voice of America w Waszyngtonie. Stąd Willis Conover po raz pierwszy w grudniu 1954 nadał ,,Music USA-Time for Jazz''. Autor tych codziennych dwugodzinnych audycji, witał słuchaczy z za ,,żelaznej kurtyny,, ,dla których te audycje były jedynym kursem i Akademią Jazzu. Czasami witał także mnie.

Stąd mój ogromny sentyment do jazzu i muzyków jazzowych. Wielu z nich poznałem, zwłaszcza w latach moich studiów na pedagogice UŁ w Łodzi (1974-1978), kiedy sporo działo się w życiu jazzowym tego miasta. Wówczas, najczęściej z powodu jazzowych koncertów, odwiedzałem przede wszystkim dwa kluby studenckie na Lumumbowie; ,,Perełkę'' i ,,Medyka''. Ten ostatni przez kilka lat prowadził jako kierownik Cezary Dutkowski, dziś wzięty sieradzki ginekolog.

Właśnie w klubie ,,Perełka'' w III Domu Studenta UŁ, gdzie przez dwa lata mieszkałem, miałem zaszczyt poznać zmarłego niedawno (31.01.br.) Janusza Muniaka, który grał tam bodaj z kwintetem Zbigniewa Namysłowskiego. Pan Janusz przyjechał do klubu na dużym dopingu. Z trudem złożył saksofon, z którego wydobywał różne dziwne dźwięki, okraszając to takim oto komentarzem: - Ponieważ jesteśmy mężczyznami, zaczniemy od dźwięku d... No ale jak zaczął grać, to wszyscy słuchali w osłupieniu. Był to Muzyk Wielki, wielki talentem i umiejętnościami warsztatowymi, co potwierdziłem po raz kolejny podczas wizyty w jego piwnicy – klubie w Krakowie bodaj w roku 2006. "Jazz dlatego jest tak osobliwie piękny, bo możliwe jest w nim swobodne kształtowanie wypowiedzi, a przez to przekazanie całej gamy uczuć ludzkich" - powiedział kiedyś w wywiadzie dla "Jazz Forum" Janusz Muniak.

"Brzmienie jest wizytówką muzyka. Każdy z czasem uzyskuje takie brzmienie, jakie są jego intencje i słychać, że ono jest jego. Następnie artykulacja, dynamika - to wszystko ma znaczenie" – mówił. Pięknie mówił, jeszcze piękniej grał... W 2015 Janusz Muniak otrzymał Złotego Fryderyka za całokształt pracy twórczej. Teraz wiemy: w samą porę...

Połajania i uwagi przyjmuję: CLOAKING LEK.

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u