Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Młode Siewie ,,Lalka'' ciąg dalszy

,,Lalka'' ciąg dalszy

tyszkiewiczRozpoczynamy krótki cykl publikowania prób literackich uczniów z II LO im. Stefana Żeromskiego w Sieradzu. Uczniowie pani Aleksandry Hofman mieli tym razem za zadanie napisać dalsze losy bohaterów powieści Bolesława Prusa ,,Lalka''. Oto pierwsza taka próba. Jej autorem jest Artur Wiśniewski. Zapraszam do lektury. (lek.)

 


Gdzie wszystko się kończy

-----------------------------

Biedna, zrozpaczona, pokrzywdzona Izabela Łęcka, udała się do klasztoru. Jako że jest osobą posiadającą niemalże nadmiar empatii, „obdarzoną Boską Opatrznością”, staje się dość jasne, że odnalazła swoje miejsce. Młode, skromnie wyglądające siostry zakonne, ubrane w szarawe habity, przyjęły ją z otwartymi rękoma w przejściu między głównymi wrotami klasztoru a drzwiami do głównego placu. W trakcie powitania, pomyślała:

- Cóż za pozbawione manier osobowości. Przecież nie tak przyjmuje się wysoko urodzonych.

Wykorzystując swój urok osobisty, który działa prawie że zawsze, powiedziała:
- Te walizki są takie ciężkie. Ręce tak strasznie mnie bolą. Nie minęła nawet sekunda, jak jedna z dziewcząt chwyciła naprawdę ciężkie walizki, wykonane z końskiej skóry najlepszej jakości, obite wzdłuż stołowymi nitami, z wyrytymi inicjałami I.Ł . Zaś druga siostra wskazała Belci miejsce jej zakwaterowania. Pokój, do którego została przydzielona, był wąski, bez jakichkolwiek dekoracji . Pomieszczenie to posiadało małe okno, przez które wpadał tylko promyk światła. Posłanie nie wyglądało zbyt komfortowo. Szafka była tak mała, że na pewno nie zmieściłyby się wszystkie przedmioty Izabeli. W głębi duszy była bardzo rozczarowana. Chciała coś zmienić, umieściła na ścianie niezrozumiały w odbiorze dla innych sióstr bibelot. Nie trwało to długo, zaledwie kilka minut po dokonaniu tej czynności, siostra przełożona przybyła do pokoju Łęckiej oraz jej współlokatorki. Wytłumaczyła Izabeli, że jako jedna z Urszulanek, powinna przestrzegać reguł kościelnych. Oburzona odpowiedziała: - Nikt nie będzie mi rozkazywać. Myślisz, że kim ty jesteś ?! Zachowując spokój, zakonnica zarządziła, aby nowicjuszka Izabela została w swoim pokoju, dopóki nie przemyśli swojej wypowiedzi. Łęcka odetchnęła myśląc, że teraz nikt nie będzie do niej przychodził oraz że będzie miała święty spokój. Niestety, następnego dnia, została obudzono równo ze wschodem słońca. Z początku nie miała zamiaru wstawać, jednak ugięła się pod groźbą wyrzucenia jej z klasztoru. Jak każdego dnia, przydzielane zostają obowiązki. Przełożona pyta się czy potrafi szyć, na co Łęcka niechętnie odpowiada, że potrafi. Starsza siostra przydziela jej prostą pracę szycia, wyznaczając jej akord. Belcia wykonuje swoją prace do bardzo późna. Kończy dopiero o godzinie ósmej wieczorem, gdzie inne siostry wykonujące te same czynności kończą trzy godzinny przed nią. Uważa, że siostry pastwią się nad nią oraz ją oszukują, nie wie w jaki sposób, ale wie, że robią to na pewno. Minęło kilka miesięcy od przybycia Izabeli do klasztoru. Strudzona ciężką pracą, ciężkimi warunkami życia, myśli o najgorszym, o śmierci. Mówi do siebie : - Co ja mam z takiego życia. Czy Bóg karze tych, którzy go kochają. - Taki żywot nie jest wart mojej egzystencji. – Mówiła z coraz to większą goryczą w ustach. Nagle jedna z sióstr równa jej wiekiem, podsłuchała jej monolog. - Więc czemu nie zmienisz swojego życia ? Czemu wciąż myślisz, że życie powinno być piękne i kolorowe ? – siostra Ewa cichutko rzekła do Łęckiej. - Bo ono zawsze było takie magiczne, a teraz gdy tu jestem… Po chwili siostra Ewa przytuliła Izabelę. Belcia zaniemówiła, w jednej chwili poczuła złość, później poczuła wielką ulgę. Zrozumiała, że już i tak nic nie ma, więc może mieć chociaż przyjaźń. Jej nowa przyjaciółka pokazuje jej jak cieszyć się życiem codziennym. Zmienia jej system wartości. Sprawia, że Łęcka staje się siostrą.

Mijają kolejne miesiące. Dwie największe przyjaciółki przechadzają się przez jedną z szerszych ulic Warszawy. Gdy nagle chłopiec sprzedający gazety, krzyczy donośnym głosem:
- Nowy tygodnik! Uwaga ! Wokulski dorabia się milionów !
Usłyszawszy ostatnio kwestię dziecka, dostaje szału. Postanawia zakupić tę gazetę.
- Własnym oczom nie wierzę – rzekła Izabela
- Cóż się stało ? – spytała Ewa
- Znasz Wokulskiego ?
- Słyszałam o nim.
- Myślałam, że on umarł. A teraz patrzę na tę gazetę i widzę, że stał się bardzo bogaty za sprawą jakiegoś metalu.
- I co w związku z tym ?
- Właśnie nic, po prostu jestem zszokowana tymi informacjami – odparła Izabela.

Następnego dnia wieczorem, Łęcka rozmyśla tylko o jednym - o Wokulskim i jego metalu. Myśli o metalu lżejszym niż powietrze, aż dochodzi do wniosku, że Wokulski podarował jej coś takiego jako prezent zaręczynowy. Stwierdza, że ten metal jest jej, gdyż on jej podarował naszyjnik z tym niezwykłym metalem. Postanawia oskarżyć na tej podstawie Wokulskiego o kradzież oraz wykorzystanie jej patentu. Mówi o tym wszystkim Ewie. Jednak ta podchodzi do tej sprawy bardzo krytycznie, radzi jej, aby porzuciła dawne zawiści i dała temu spokój. Izabela nie posłuchała swojej przyjaciółki. Postanowiła postawić na swoim. Następnego dnia udaje się do prokuratury, aby złożyć oskarżenie przeciw Wokulskiemu. Kilka dni później do sądu zostają wezwani : I. Łęcka, S. Wokulski, Geist . Wszyscy zjawiają się poza Geistem, któremu nie udało się dotrzeć. Pierwszym pytaniem jakie zadaje sąd jest :
- Jak relacje są między państwem ?

I. Łęcka opowiada o całej ich długiej znajomości. Mówi, że był jej wielbicielem, a nawet tak jakby narzeczonym. Zaś S. Wokulski całkowicie wypiera się jakiejkolwiek znajomości z panną I. Łęcką. Sędzia oświadcza Łęckiej, że wciąż może oddalić swoje oskarżenia. I. Łęcka przedstawia swoje argumenty w sprawie:
-Otóż Wysoki Sądzie, ten oto kawaler obecny tu na sali, podarował mi ten metal jako prezent zaręczynowy. Prezent ten miał być symbolem jego największej miłości podarowanej mnie, więc możemy uznać, że tym samym podarował mi także wszystko co wiąże się z tym metalem.
- Nawet nie masz tego metalu, nie pamiętasz jak zgubiłaś ten naszyjnik! – śmiejąc się wrzasnął Wokulski
- Proszę o ciszę – powiedział sędzia - Czy może ma pani ten naszyjnik ?- zapytał wysoki sąd
- Tak Wysoki Sądzie – odparła Łęcka wyciągając z torebki naszyjnik.

Sędzia uważnie przyjrzał się naszyjnikowi, po czym wezwał specjalistę, aby go ocenił. Specjalista określił metal w naszyjniku, jako jeden z pierwszych prototypów tego metalu. Sąd posiadając dwa silne argumenty, którymi był naszyjnik oraz kokietująca go piękna kobieta, postanawia uznać winę Wokulskiego. Nakłada na niego duże zobowiązania względem Łęckiej oraz karze mu przekazać wszelkie prawa patentowe Izabeli Łęckiej. W rezultacie tych wydarzeń Wokulski zostaje bankrutem, chce popełnić samobójstwo. Zaś Izabela Łęcka nie zmieniła się, postanowiła żyć według starego porządku i stać się jedną z najważniejszych przedstawicielek arystokracji.

Artur Wiśniewski – II B

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u