Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Aktualności "Aktywni w potrzebie" sami są w potrzebie

"Aktywni w potrzebie" sami są w potrzebie

1383065_1395449140691776_695767202_nFundacja Społeczno-Charytatywna "Aktywni w Potrzebie" ze Zduńskiej Woli właśnie wkroczyła w 20. rok swojej działalności. Jednak ten jubileuszowy, namaszczonej w 1994 roku jeszcze przez Jacka Kuronia fundacji, nie jest dla tej najstarszej w mieście organizacji pożytku publicznego radosny. Czy fundacji, która nie ma od 3 stycznia tego roku lokalu na wydawanie żywności dla najuboższych, pomogą radni?

 

Czy pomoże prezydent? A może prezes Towarzystwa Budownictwa Społecznego "Złotnicki" sp. z o.o., w którego zasobach się mieści? Czy będzie musiała zrezygnować z odbioru zaplanowanego lada dzień transportu żywności? Czy kilka ton zostanie w magazynach Banku Żywności?

- Nasze początki były trudne. Właściwie to jesteśmy prekursorami działalności charytatywnej w Zduńskiej Woli, powiecie zduńskowolskim i może nawet w sieradzkiem. Przy zakładaniu fundacji pomagał nam bardzo Jacek Kuroń. To zaprzyjaźnieni z nim prawnicy przygotowali nasz statut i pomogli przy rejestracji. W dawnej siedzibie przy ulicy Złotnickiego, którą magistrat kazał nam opuścić, był nawet na drzwiach symbol jego akcji pomocowej. Pewnie już niewielu pamięta, że to on rozpoczął pomoc najuboższym, sam wydawał im zupy. Mawiał, że "Nieważne ile żyjemy, ale jak!". To jego motto bardzo do mnie i wolontariuszy, którzy wsparli przed dwiema dekadami fundację, przemówiło, przekonało. Dlatego już tyle lat wspieramy tych, którym się w życiu wiedzie gorzej, biedniej. Jednak okazuje się, że w tym jubileuszowym dla fundacji roku napotykamy tylko kłody. Na razie nie widzę możliwości, żeby w styczniu wydawać potrzebującym żywność. Po prostu nie mamy na tę chwilę miejsca, w którym moglibyśmy ją magazynować - mówi Wiesława Stasiak, prezes FSCh "Aktywni w potrzebie". Nie kryje rozgoryczenia. Od kwietnia ubiegłego roku właśnie na skład dla żywności, odzieży i obuwia podarowanego przez zduńskowolan, czy zbędnego sprzętu agd i rtv, który trafiał do najbiedniejszych, fundacja dysponowała dwoma pomieszczeniami przy wjeździe na podwórku przy ul. Łaskiej 41.

- Tam nie było prądu. Więc nawet panie wolontariuszki nie mogły sobie zagotować wody. Ale wiosną i latem jakoś dawały radę. Gorzej było jesienią i teraz zimą. Ale miały tam piec. Niestety, urzędniczka z TBS zabroniła im go używać, a ogrzewanie gazowe na tej dużej powierzchni się nie sprawdzało. Przed świętami mieliśmy wprost nalot ze "Złotnickiego". W sylwestra dotarł nawet sam prezes Janusz Żołyniak. Niestety, nie przyniósł nam dobrych wieści. Potwierdził jedynie plotki, które do nas wcześniej docierały. A mianowicie, że lokale w drewnianej przybudówce będziemy musieli opuścić. Zaproponował nam lokal przy ulicy Ceramicznej - dodaje prezes Wiesława Stasiak. Prezes Żołyniak 31 grudnia ub. roku pojawił się, jak powiedział siewie.tv nieoficjalnie. Jednak podczas wizyty, której byliśmy świadkami, od razu kazał zagasić w piecu w siedzibie, której fundacja sprzedaje podarowaną przez firmy odzieżowe z regionu odzież. Nawet się nie pokusił o pomoc w uprzątaniu pudeł wokół pieca. Jedynie się przyglądał.

- Możemy pani zaproponować lokal przy ulicy Ceramicznej - stwierdził. I choć wizytacja prezesa trwała blisko godzinę, to stwierdzenie powtarzał jak mantrę... Zdaniem prezes Wiesławy Stasiak, lokalizacja na punkt wydawania żywności przy Ceramicznej jest najgorszą z możliwych.

- Proszę sobie wyobrazić, że ktoś kto nie ma pracy i przychodzi do nas po darmową żywność będzie musiał wydać 4,4 zł na bilet autobusowy, aby się tam dostać i wrócić. Naszymi odbiorcami są ubogie rodziny w samego centrum Zduńskiej Woli. Często ludzie schorowani. Tu jest im ciężko dotrzeć, a co dopiero na krańce miasta - ripostowała p. Stasiak. Te argumenty nie przemówiły jednak do prezesa TBS, bowiem w pierwszy dzień roboczy 2014 roku wolontariusze fundacji zastali na budynku informację, że obiekt nie nadaje się do użytkowania.

- Prawie się uśmiałam, ale to był śmiech rozpaczy. Obwieszczenie prezydenta jest z czerwca ubiegłego roku. A lokal dano nam wiosną 2013, a odbiera się w styczniu 2014. Ktoś się nagle obudził, choć wcześniej zapewniano nas, że skombinowano klucze, żeby pomóc biednym mieszkańcom do tej zrujnowanej przybudówki. Przecież się tam nie włamaliśmy! Nic nie było na siłę. Dostaliśmy klucze i w tych warunkach, urągających wszelkiej charytatywności, robiliśmy coś dobrego dla innych. Nie wiem, czy nie złamaliśmy prawa, skoro wydaliśmy żywność w budynku, który jak się teraz okazało był już od prawie 6 miesięcy wyłączony z użytkowania - zastanawia się jedna z wolontariuszek. - A może to ktoś z magistratu złamał prawo? A może z TBS? Teraz się ogarnęli i znaleźli winnego: czyli fundację! - dodaje. Wieść o trudnej sytuacji lokalowej fundacji lotem błyskawicy obiegła miasto. Radny miejski z klubu PiS Łukasz Gędek jedynie potwierdził po sprawdzeniu sprawy u prezesa, że TBS jest skłonny zaproponować "aktywnym" nowe lokum przy Ceramicznej. Radna PO Hanna Iwaniuk postanowiła sprawę zbadać u źródła. 7 stycznia odwiedziła prezes Wiesławę Stasiak. Ta nie kryła przed radną rozgoryczenia.

- Jest lokal na tej samej posesji. Pusty. Prosiliśmy TBS, aby zmienił jego status z mieszkaniowego na użytkowy. Niestety, właśnie dostaliśmy pismo z odmową. Tłumaczenie polega na tym, że w mieście brakuje lokali mieszkalnych. Ja to wszystko rozumiem. Rozumiem też, że odmówiono by jednej rodzinie. My będziemy musieli odmówić pomocy ponad pięciu tysiącom ludzi. Jak ja im to powiem? Będę o tym rozmawiała 8 lutego ponownie z prezesem TBS. Na 13 stycznia zostałam zapisana w kolejkę na spotkanie z prezydentem Piotrem Niedźwieckim. Tylko, czy moje argumenty do nich przemówią? - zastanawia się pani Stasiak.

Radna Hanna Iwaniuk znana jest z obiektywności i operatywności. Była też wiceprezydentem Zduńskiej Woli. Zapowiada, że sprawą zajmie się rzetelnie.

- To głupie, śmieszne wręcz, że ktoś "skombinował" klucze dla fundacji, przekazał je, a potem je praktycznie odebrał. Bo jak inaczej nazwać wyegzekwowanie decyzji o wyłączeniu z użytkowania budynku, w którym była wydawana żywność. Zapewniam, że zapoznam się przez znajomego ze szczegółami tej sprawy. Być może naiwnie, ale wierzę, że uda się uruchomić dla sprawy szerszy front - zapowiada radna. - Oby! - marzy Wiesława Stasiak. - Oby!

We wtorek 7 stycznia w zamknięte drzwi tej części budynku, w którym fundacja wydawała żywność, zapukało ponad sto osób. Przed Bożym Narodzeniem w 2013 roku przekazano im bowiem wiadomość, że po Nowym Roku ma być wydawana żywność... Odeszli z kwitkiem. Jeden z mężczyzn nie krył złości po zapoznaniu się z informacją o zamknięciu obiektu.

- K..wa mać! To musieli wymyślić ci, co nigdy biedy nie zaznali! A niech ich szlag!!! Przypomną sobie o nas jesienią, jak wybory przyjdą! A teraz co mam zrobić? Zęby w tę ścianę wbić i tym obwieszczeniem się nażreć?!

Tekst i fot.: ED

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u