Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Aktualności Zacząłem bardzo wcześnie, skończę bardzo późno...

Zacząłem bardzo wcześnie, skończę bardzo późno...

Czeslaw_BartkowskiKrzysztof Lisiecki rozmawia z Czesławem ,,Małym'' Bartkowskim, perkusistą jazzowym nagrodzonym za Całokształt Działalności podczas XXII Wielkiej Gali Jazzowej Grand Prix Jazz Melomani 2013 w Teatrze Wielkim w Łodzi 10 listopada 2014 roku.

 

 

Krzysztof Lisiecki: - Panie Czesławie, niewiarygodne! Ponad 50 lat na scenie jazzowej i ciągle w znakomitej formie! Słyszałem Pana wiele razy w różnych składach, pierwszy raz bodaj w lipcu 1973 roku na festiwalu Jazz Jantar w Szczecinie.

 

Czesław Mały Bartkowski: - To był chyba Kwintet Zbigniewa Namysłowskiego z Szukalskim...?

- Dlaczego został Pan perkusistą, a nie na przykład organistą, czy skrzypkiem?

- Rodzice bardzo chcieli, żebym został skrzypkiem, ale ja nie lubię tego instrumentu. Może nie tyle nie lubię..., gdzieś w podświadomości on mi nie pasował, bo był instrumentem za trudnym. Oczywiście, instrumentem przepięknym jeśli się na nim dobrze gra. Jednak dla młodego człowieka, który zaczyna startować w muzyce, skrzypce to jest po prostu koszmar. Zdając do szkoły muzycznej, zdawałem na fortepian, ale stwierdzono, że pianistów mają bez liku, więc zaproponowali mi... skrzypce. Była jeszcze inna propozycja: perkusja. Młodemu szczawikowi – było to w latach 50. ubiegłego wieku, a ja miałem wtedy 8-9 lat – to nic nie mówiło. I może na zasadzie przekory wybrałem perkusję. No i pięknie...

- Ale przecież perkusja jest jednym z najtrudniejszych instrumentów...?

- Jest bardzo trudnym instrumentem. Pozostaje kwestia tylko tego, jak ją odbieramy, jak widzimy jej rolę, podobnie zresztą jak każdego z instrumentów. Bo przecież można bębnić bez sensu, ale też można traktować perkusję jako instrument rytmiczno-melodyczny. A ja bym odwrócił te role: instrument melodyczno-rytmiczny! I to jest najpiękniejsze, bo to jest kwestia wizji, wrażliwości, wszystkiego tego, co jest najpiękniejsze w muzyce.

- Można powiedzieć, że Pan trafił w swój instrument. Będąc bardzo młodym człowiekiem posiadał Pan spore umiejętności profesjonalnego perkusisty. Debiutował Pan jako 17-latek w 1960 roku w zespole Far Quartet Jerzego Pakulskiego, by w trzy lata później grać już ze Zbigniewem Namysłowskim. To niesamowita progresja talentu i umiejętności. Potem grał Pan m.in. z Michałem Urbaniakiem i Czesławem Niemenem w legendarnym Niemen Enigmatic. Wiem, że Niemen bardzo Pana cenił, bo kiedyś rozmawiałem z Nim o Panu. Co też takiego się stało, że Pan bardzo Niemenowi odpowiadał jako perkusista, który dotychczas grał przecież nieco inną muzykę?

- Spotkanie z muzyką Niemena, z nim samym, było dziwne. Wtedy poszukiwałem nowych kierunków, innych spojrzeń na muzykę, Sądzę, że wówczas znaleźliśmy się z Niemenem na tej samej ścieżce poszukiwań. On rozwiązał swój zespół Akwarele, ja też szukałem... Spotkaliśmy się w Spocie na molo, zapytaliśmy się nawzajem: co robisz? Nic nie robię! Ja też nic nie robię, to może razem? I od tego się zaczęła bardzo ciekawa współpraca.

- Nie tylko moim zdaniem należy Pan do muzyków szczególnie spolegliwych dla partnerów z zespołu. Może Pan zagrać niemal z każdym dobrym muzykiem. Z kim, wspominając tych wielkich, to porozumienie było najszybsze, najgłębsze?

- Myślę, że każdy rodzaj muzyki jest piękny jeśli podchodzimy do tego z sercem i to, co robimy, sprawia nam przyjemność. To jest najważniejsza rzecz. A potem to jakby samo przychodzi... Tak mi się wydaje. Nie ma większego znaczenia, jaką gra się muzykę, czy taneczną, czy jazz, czy rock. Trzeba po prostu być otwartym, no i musi to sprawiać przyjemność. Wtedy należy się spodziewać, że taka muzyka zostanie dobrze odebrana. A odpowiadając na pytanie powiem: z wieloma muzykami zyskiwałem głębokie porozumienie.

- Gratuluję wspaniałej nagrody (z Czesławem Bartkowskim rozmawiałem tuż po wręczeniu Mu nagrody Grand Prix Jazz Melomani' 2013 - Za całokształt działalności - w Teatrze Wielkim w Łodzi). A teraz na co jeszcze Pan liczy, jakie Pan ma marzenia?

- Marzenia? Marzenia moje są zawsze takie same. Zaczynałem będąc młodym szczylem dzięki moim kochanym rodzicom, którzy wprowadzili mnie w świat muzyczny. Taki dwutorowy, bo świat instrumentalny i wokalny, bowiem miałem szczęście dostać się do wspaniałego Chóru Katedralnego we Wrocławiu. To było budowanie przepięknej, dwutorowej wrażliwości muzycznej. A potem to już samo przychodziło, bo i szkoła muzyczna, i spotkania ze starszymi muzykami. Od tego się to zaczęło. Tak sobie czasem myślę, że jeśli zacząłem bardzo wcześnie, to skończę bardzo późno...

- I tego Panu życzę dziękując za rozmowę.

foto: wikipedia

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama
Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u