I jak tu zaufać bankowej lokacie?!
Coraz mniej warte bywa powiedzenie "pewne jak w banku". Choć więcej oszustw w ostatnich miesiącach i latach przypisanych jest do parabanków, to i te banki z prawdziwego zdarzenia też nie są pewnym miejscem na przechowanie oszczędności. Przekonała się o tym jedna z sieradzanek.
Policjanci Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą i Korupcją sieradzkiej komendy ustalili, że jednej ze starszych mieszkanek Sieradza „zniknęły” pieniądze, trzymane na lokacie w jednym z oddziałów banku na terenie tego miasta.
Kobieta kilka miesięcy temu założyła roczną lokatę na kwotę kilkudziesięciu tysięcy złotych w jednym z banków mających oddział w Sieradzu. Przez kilka miesięcy nie interesowała się zdeponowaną kwotą. Gdy po pewnym czasie sprawdziła stan konta okazało się, że na lokacie nie ma pieniędzy i nie wiadomo co się z nimi stało. Starsza pani nie zgłosiła jednak tego faktu na policję. Uznała pewnie, że bank sam odnajdzie jej pieniądze... Była ogromnie zaskoczona, gdy to do niej dotarli policjanci informując, że za przywłaszczeniem jej pieniędzy stoi jedna z pracownic banku. Ich wiedza była poprzedzona kilkutygodniową pracą operacyjną.
Na początku lutego policjanci zatrzymali 34–letnią sieradzankę, która wcześniej była zatrudniona w oddziale banku, gdzie doszło do oszustwa. Kobieta usłyszała zarzut przywłaszczenia pieniędzy. Mieszkanka Sieradza przyznała się i złożyła wyjaśnienia w tej sprawie. W toku dalszych czynności ustalono, że podejrzana w tym samym okresie czasu, gdy przywłaszczyła pieniądze z lokaty starszej kobiety, dokonała także przywłaszczenia pieniędzy z trzech innych lokat na kwotę ponad 30 tysięcy złotych. Prowadzone wtedy czynności nie doprowadziły do ustalenia sprawcy. W związku z tymi ustaleniami 34–latka usłyszała kolejne trzy zarzuty do których również się przyznała. Wyjaśniła, że po dokonaniu tych przywłaszczeń na wszelki wypadek sama zwolniła się z pracy. "Przedsiębiorczej" pracownicy banku z Sieradza grozi teraz do 5 lat pozbawienia wolności.
MikaS