Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Felietony Miałem sen – zostanę prezydentem

Miałem sen – zostanę prezydentem

FELIETON_prowincjonalnyCztery lata temu miałem sen. Będę prezydentem. Sen był dziwny bowiem składał się z samych marzeń. Marzenia były tak piękne, że postanowiłem podzielić się nimi z rodziną, sąsiadami, a nawet ze wszystkimi mieszkańcami naszego miasta. Daję więc Wam w prezencie, szanowni Czytelnicy, wszystkie moje senne marzenia. Oto one: „Marzy mi się Sieradz radosny i otwarty na zmiany. Marzy mi się sieradzki Rynek pełen ludzi, tętniące życiem kawiarnie i widok fontanny obleganej przez dzieci. Niedaleko muzeum fryzjerstwa i mistrza Cierplikowskiego. Siostry Urszulanki wypiekajom chleb zapraszając gości do zwiedzania klasztoru. Spod sieradzkiej Kolegiaty słychać gwar zbrojnych. Idom na Wzgórze Zamkowe, a potem wzorem Chorągwi Sieradzkiej pod Grunwald.

 

Marzy mi się Sieradzkie Centrum Sportowo – Rekreacyjne, a w nim nowoczesna hala widowiskowo – sportowa wypełniona po brzegi. Hotel SPA z kortami tenisowymi i akwaparkiem. Tłumy przyjezdnych gości. Marzom mi się nagłówki gazet: „Sieradz centrum fryzjerstwa i mody”. Nad rzekom Wartom też wielkie zmiany. Stanica kajakarska z polem namiotowym już czynne. Od maja do września codziennie spływy kajakowe. Sprzyjający klimat dla przedsiębiorców wypełnia strefę ekonomicznom na Zapuście nowymi zakładami. Ruch samochodów ciężarowych dzięki drodze ekspresowej wyprowadzony za miasto”. Sen był tak cudny, że obudziłem się dopiero po czterech latach. A ponieważ sny i marzenia się spełniają, postanowiłem sprawdzić, co też z moich marzeń się ziściło. Założyłem laćki, na piżamę zarzuciłem szlafrok, wymknąłem się chyłkiem z chałupy by przejść się nocą po moim ukochanym mieście, które jeszcze tak niedawno było miastem róż, co osobiście każdego dnia sprawdzał ówczesny włodarz miasta.

Rzeczywistość, ku mojemu zdziwieniu, zaskrzeczała okropnie. Rynek pusty, ani jednego człowieka. Jedyny, z lekka zawiany facet trzymał się rachitycznego drzewa. Gdzie zieleń co tu była od lat? Potknąłem się ze trzy razy o wystający bruk, zgubiłem nocny pantofel, ale idę dalej. Idę i oczom własnym nie wierzę. W niemal wszystkich witrynach wielkie napisy „lokal do wynajęcia”. Co jest do cholery! Przecież wojna dawno się skończyła a tu takie pustki. Już wiem, to na pewno skutek rewitalizacji, oddycham więc z ulgą. Zmierzam ku kolegiacie, licząc na spotkanie z rycerstwem sieradzkim. Wszak musieli zatrzymać się tu na popas. Cisza. Tylko końskie kupy na bruku i parę pustych flaszek pod ścianami domów. Znaczy, nasi tu byli – ale poszli już na Grunwald.

Kocham sport. Nad życie. Muszę zobaczyć jak wygląda hala widowiskowo – sportowa. Truchtam więc w stronę rzeki. Hali nie ma. Ale nie ma też hotelu SPA, kortów tenisowych, aquaparku i tłumów przyjezdnych gości. Pytam przysypiającego dozorcę, gdzie to wszystko? - Panie, coś pan, przecież tego wszystkiego nigdy tu nie było. Chyba pan nadużyłeś gorzałki i masz teraz majaki – rezolutnie gada obudzony już cieć. Namiotów też pan nie szukaj, bo ich tu też nigdy nie było. Czuję się coraz gorzej od tego bicia się z myślami. Trudno, podreptam z powrotem do centrum. A tu znowu w łeb. Muzeum fryzjerstwa nie ma, siostry nie pieką żadnego chleba, w Zapuście ni jednej nowej fabryki. Za to co jakiś czas wielkie TIR-y chcą mi przejechać po nogach, czyli ruch dalej przez miasto. I dobrze, widać że transport drogowy się rozwija.

Ale jak tu wygrać wybory, skoro moje marzenia się nie spełniły. Co dać ludowi, by krzyżyk postawił przy moim nazwisku? Wiem, społeczeństwu dam igrzyska. Zrobię im kolejny festiwal o włosach. Wygra ten/ta, który/a mieć będzie najbardziej debilną fryzurę. Do tego dołoży się fikające nogami panienki, wynajmie kapelę discopolo z gwiazdą (najlepiej z Burkina Faso), policzy się szybko widzów, bo każdy do dwudziestu tysięcy liczyć umie, a ciemny lud to wszystko kupi, jak mawiał prawicowy klasyk. Będę to oglądał z wysokiego podnośnika przystrojony w strażacki mundur. Koszty? Co tam koszty, lud płaci podatki, to niech i zabawę ma. Ale wszystko to mało, o wiele za mało. Dołożę narodowi meleksa, niech sobie pojeździ po sieradzkim bruku to mu głupoty i oczekiwania z głowy się wytrzęsą. Ja zaś rozporządzę, by we wszystkich gazetach i na wszystkich ulotkach było moje zdjęcie, jak rozparty jadę meleksem po mieście niczym dawny cesarz Etiopii (jak mu tam było to nie pamiętam, a i wymówić trudno).

Zatańczę jeszcze walczyka z babciami w sylwestra, pod galeriami rozdam książki, co to je urząd wcześniej wydał, poprze mnie basenowy zza miedzy i wygraną mam w kieszeni. Naród zapłaci, bo ja to oszczędny bardziej jestem. Za to obiecuję naszemu społeczeństwu, żeby się nie martwiło. Będę prezydentem i będę rządził do końca dni moich – usque ad nauseam! (zyg)

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u