Reklama
menuvideotvomenuartykulymenugaleriamenulogo2menureklamaonasmenu 20lat
Strona główna Artykuły Aktualności 29. SILESIAN JAZZ MEETING W RYBNIKU FREDDY COLE PLUS INNE PYSZNOŚCI!

29. SILESIAN JAZZ MEETING W RYBNIKU FREDDY COLE PLUS INNE PYSZNOŚCI!

IMG_9334Pierwszy raz byłem w Rybniku! Zaciekawił mnie Silesian Jazz Meeting (27-29.11.2014 r.), więc pojechałem. I nie żałuję, bowiem przez dwa dni przeżyłem tyle jazzowych (i nie tylko jazzowych) uniesień, że pewnie starczy mi na jakiś czas. Pierwszym uniesieniem był Freddy Cole z trójką znakomitych młodych muzyków: gitarzystą Randy Napoleonem, perkusistą Curtisem Boyda i chyba najciekawszym z nich, basistą Eliasem Baileyem. Rzeczywiście, występujący drugiego dnia SJM Freddy Cole, brat wielkiego Nat King Cola, posiada wręcz nienaganne poczucie swingu z lekkim bluesowym odcieniem zaprawionym uroczą chrypką. Jest artystą określanym jako ,,najbardziej dojrzały ekspresyjnie męski wokalista jazzowy swojego pokolenia''! The New York Times pisał też o nim, że jest ,,najlepszym z żyjących muzyków z tej epoki jazzu''. Na dodatek posługuje się głosem, który przypomina frazę jego słynnego brata, jednak jest to głos inny, bardziej chrapliwy i bluesowy.

 

F. Cole jest piosenkarzem, który śpiewa przede wszystkim jazzowe piosenki miłosne, a przecież niedawno ukończył 83 lata! Urodził się w Chicago jako najmłodsze z pięciorga dzieci Edwarda i Pauliny Nancy Cole. Jego trzej starsi bracia, Eddie, Ike i Nat byli muzykami, więc dla Freddy'ego muzyka stała się żywiołem. Na fortepianie grywał już w szóstym roku życia, jednak na dobre jazz wciągnął go kiedy był nastolatkiem. Billy Eckstine to muzyk, który miał na niego największy wpływ. W 1951 roku Freddy przeniósł się do Nowego Yorku, gdzie studiował w Juillard School of Music i znalazł się pod wpływem wielkich znakomitości: Johna Lewisa, Oscara Petersona i Teddy’ego Wilsona. W rok później zaczął nagrywać i regularnie występować. I ta wspaniała kariera trwa do dziś! Na scenie Rybickiego Centrum Kultury Freddie Cole znowu był wielki, swobodny, liryczny, swingowo-bluesowy i niezapomniany. Takim na zawsze zostanie w moich oczach i uszach! Sobotni wieczór (29 listopada) był rybnicki w formie i rybnicko-krakowski w treści. Swoje święto miał bowiem zespół South Silesian Brass Band, który obchodzi 40-lecie swojej działalności, a tuż po nim wystąpił legendarny, o 12 lata starszy - krakowski Jazz Band Ball Orchestra.

Przyznam, że o SSBB słyszałem, ale nigdy nie spotkałem się z muzyką tej dixilendowej formacji. A szkoda, bo to band absolutnie profesjonalny, poruszający się znakomicie po nutach rodem z Nowego Orleanu. Wart, aby choć pokrótce przypomnieć jego historię. Powstał w Chwałowicach, w tamtejszej Szkole Górniczej, która miała swoją orkiestrę dętą. Jej dyrygent, Piotr Cupok, postanowił rozwijać młodych muzyków. Wybrał najsprawniejszych i stworzył z nich zespół jazzu tradycyjnego, który przyjął nazwę Jarapataj Band. Szybko jednak zespół zaczął grać standardy i próbował improwizować. Jarapataj Band tworzyli: Jan Cipa-tp, Adam Abrahamczyk-tp, Roman Chudy-cl, Andrzej Stefański-cl, Andrzej Waśkowski-tb, Tadeusz Grzybowski-waltornia, Andrzej Siwicki-tu,Janusz Hora-dr, Piotr Cupok-p. Skład instrumentalny zespołu, który wkrótce powiększył się o grającego na banjo Mariana Siwickiego i puzonistę Saturnina Abrahamczyka, nawiązywał do tradycji nowoorleańskich orkiestr ulicznych. Młodość, fantazja i radość muzykowania oraz dowcipna nazwa sprzyjały atmosferze happy jazzu. Sprzyjały też temu, że zespół zyskał sobie popularność i sympatię nie tylko rybnickich jazz fanów. Kiedy młodzi muzycy ukończyli szkołę górniczą, przenieśli się do Domu Kultury Kopalni Chwałowice. Znaleźli tam dobre warunki do dalszego rozwoju. Na początku lat 80. zespół przyjął nową nazwę - South Silesian Brass Band i po raz pierwszy pojechał na Old Jazz Meeting Złota Tarka w Warszawie. Otrzymał tam wyróżnienie, a Andrzeja Siwickiego uhonorowano nagrodą indywidualną. Ponieważ w 1982 roku twórca i lider SSBB zrezygnował z dalszej współpracy, zespołem zajął się Czesław Gawlik. Właśnie pod jego kierownictwem zmienił się charakter rybnickich tradycjonalistów. Baczniejszą uwagę poświęcono czystości brzmienia i aranżacjom wykonywanych tematów. Widać było, jak jazzowa orkiestra dęta przekształca się w rasowy zespół jazzowy. Kontakty nowego lidera sprawiły, że zespół coraz częściej występował w klubach jazzowych i studenckich, a od czasu do czasu pokazywał się radio i w telewizji. Co roku uczestniczył też w festiwalu Old Jazz Meeting oraz na innych festiwalach jazzowych, m.in. w Czecha, na Wegrzech i w Rosji. Zmieniał się skład, ale SSBB trwał; doskonalił brzmienie, rozszerzał repertuar, by na początku XXI wieku stać się dziewięcioosobowym bandem, który coraz częściej skłaniał się w stronę swingu. W 2007 zespół nagrał pierwszą płytę, a w roku 40-lecie drugą. Dodam jeszcze, że SSBB jest dwukrotnym laureatem Nagrody Prezydenta Miasta Rybnika w dziedzinie kultury (w latach 2009 i 2010). To w skrócie. Więcej o SSBB można przeczytać na stronie zespołu oraz w wydanej z okazji jubileuszu książce Czesława Gawlika o historii rybnickiego jazzu. Podczas wspaniałego koncertu jubileuszowego w RCK na scenie pojawili się niemal wszyscy muzycy, którzy zaznaczyli się w historii SSBB. Koncert był bowiem spotkaniem znakomitych muzyków z przyjaciółmi. Zaproszeni goście: Andrzej Siwicki (tuba),Grzegorz Graf (perkusja, w tym czasie Jerzy Kali Wenglarzy grał na złotej tarce!) oraz Tadeusz Petrow- klarnecista. Wystąpił również gość zagraniczny, pierwszy puzon Moskwy, grający także w USA, Maxim Piganov, który przekazał specjalny upominek i życzenia od... całej Rosji. SSBB zagrał w składzie: Adam Abrahamczyk - trąbka i wokal, Jerzy "Kali" Wenglarzy - perkusja, Daniel Bober – saksofony, Marian Siwicki - banjo, Piotr Rożankowski – kontrabas, Elżbieta Skrzymowska - skrzypce, wokal (córka śp. Antoniego Kucznierza) oraz Czesław Gawlik - żywa legenda śląskiego jazzu, pianista SSBB, który tym jubileuszem koncertem żegnał się z zespołem, wprowadzając na swoje miejsce Leszka Furmana. Było cudownie, bo była moc radosnego grania, a do tego - moc życzeń i prezentów dla Jubilatów, którzy niech grają wiecznie!

Gościem jubileuszu rybnickich jazzmanów była również gwiazda z rodzimego firmamentu JAZZ BAND BALL ORCHESTRA z Krakowa. Tych muzyków należy podziwiać nie tylko dlatego, że są obecni już ponad pół wieku na scenach świata. Należy ich podziwiać ze względu na kondycję artystyczną i nieustanne poszukiwania stylistyczne i repertuarowe. Zawsze jednak jest to solidny jazz rodem z drugiej półkuli, ale jednocześnie polski, ze słowiańską duszą i krakowskim spleenem tu i ówdzie. I tym razem JBBO pozwalali sobie na sympatyczne odloty do krainy muzyki filmowej i kanonu piosenki lekkiej, przyjemnej, ale bynajmniej nie najłatwiejszej. Jakżesz chciało się tańczyć przy klasyce: przebojowo zaśpiewanych ,,C'est si bon bon'' i ,,Continental''. Było też lirycznie, a to dzięki ciekawej interpretacji utworu z filmu Czarny Orfeusz „Black Orfeo” („Manha De Carnabal”), klasycznej „Caravan” oraz własnych kompozycji muzyków. Słuchało się tego wspniale, bo JBBO to światowy poziom wykonawczy! Trzeba więc przyznać, że był to szampański prezent w postaci międzynarodowej sławy! Przypomnę, że niepowtarzalny klimat wytworzyło pięciu znakomitych muzyków: Michał Bylica (trumpet, vocal), Marek Michalak (trombone, vocal), Jacek Mazur (clarinet, tenor saxophone, vocal), Wojciech Groborz (piano), Teofil Lisiecki (bass) i Wiesław Jamioł (drums)

. Przez cały wieczór miałem przeyjemną świadomość, że uczestniczę w niezwykłym wydarzeniu artystycznym, bo uniesień muzycznych było tego wieczoru tak wiele... Teraz żałuję, że nie uczestniczyłem w jam session, które było godnym zwieńczeniem jubileuszowej uroczystości i trwało niemal do białego rana! Wiem jednak, że za rok znowu pojadę do Rybnika, bo warto zanurzyć się tam w jazzowych brzmieniach.

Krzysztof Lisiecki

Foto: Ewa Scheicht, K. Lisiecki

FORM_HEADER

FORM_CAPTCHA
FORM_CAPTCHA_REFRESH

Reklama

Najnowsze

Top 10 (ostatnie 30 dni)

Reklama

Zaloguj

Reklama

 

partnerzybar2

tubadzin150wartmilk150

 
 
stat4u